Był i nie ma

Ostatnio w pracy przydarzył mi się bardzo nieciekawy wypadek, przez który straciłem nowiutki telefon komórkowy, który przed paroma dniami przyniosłem z salonu. Do tej pory nie mogę sobie darować swojego niedbalstwa i nieuwagi, która kosztowała mnie prawie tysiąc złotych, czyli tyle, ile kosztuje zniszczony telefon w sklepie.

Tamtego dnia, jak co dzień rano po rozpoczęciu pracy, inżynier ds. jakości Radom, robiłem pierwszy obchód hali produkcyjnej. Sprawdzałem czy wszystko działa jak należy, porównywałem wyniki i kontrolowałem zamówienie przygotowane do transportu do klientów. Wszystko szło tak, jak powinno i dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. W kieszeni marynarki spoczywał sobie nowy telefon, który nie do końca jeszcze rozgryzłem, dlatego chciałem jak najszybciej skończyć obchód i zaszyć się w swoim biurze, by z dala od wścibskich oczu testować umiejętności mojego telefonu. Nachylając się nad jedną z maszyn nie zauważyłem, że telefon wysunął mi się z kieszeni i upadł na taśmę. Gdy produkcja ruszyła mój nowiutki nabytek został zniszczony, a ja mogłem jedynie stać i przyglądać się jak tysiąc złotych rozpływa się w powietrzu.

Reszta dnia upłynęła mi pod znakiem czynienia sobie wyrzutów i denerwowania się na wszystko, co możliwe. Wiedziałem, że wina za zniszczony telefon leży całkowicie po mojej stronie, jednak nie mogłem przestać się wyżywać na innych. Byłem przeogromnie zły i w sumie nadal jestem. Na swoją głupotę.

Zostaw komentarz