Czasem w domu śmiejemy się, że mama jest kontrolerem jakości nie tylko w swoim życiu zawodowym, ale i w naszym wspólnym życiu prywatnym. Czasem jest to oczywiście śmiech przez łzy, gdy mamie kolejny raz nie podoba się porządek, jaki razem ze starszym bratem zaprowadziliśmy w naszych pokojach. Mama od paru lat (dokładnie nawet nie wiem od ilu) pracuje jako inżynier ds. jakości w bytomskiej firmie produkującej opakowania tekturowe i swoje obowiązki zawodowe często przekłada na sposób zachowania w domu, inżynier ds. jakości Bytom.
W mamie, od czasu do czasu włącza się tzw. kontroler domowy, który chodzi po domu i sprawdza czy wszystko wygląda tak, jak być powinno. Tata narzeka na mamę, że jest wielką pedantką, jednak my zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jej trybu życia i w miarę możliwości oszukiwać jak tylko się da. Razem z bratem wrodziliśmy się raczej w ojca, który lubi porządek, ale bez przesady. Gdy mama przychodzi na kontrolę do naszych pokoi, najważniejsze by na zewnątrz nie leżały żadne niepotrzebne szpargały, kartki i ubrania. Książki na biurku muszą leżeć w równym rzędzie, dywan nie może być zagięty, a firanki odczepione. Jeśli te wymogi są spełnione, mama jest zazwyczaj zadowolona i kończy swoją inspekcję. Zapobiegawczo nie zagląda do szafek, bo nie chce się denerwować. W szafkach zawsze panuje ogromny chaos i bałagan, ale podczas kontroli udajemy, że szafek w ogóle nie ma, dlatego i bałagan w nich panujący jest nieobecny. Śmieszna jest ta nasza mama.