Na urlopie

Minęła dopiero połowa mojego dwutygodniowego urlopu wypoczynkowego, który spędzam w rodzinnym domu pod Lublinem, a ja już nie mogę wysiedzieć w jednym miejscu i coraz bardziej chcę powrotu do miasta i do mojej aktywności zawodowej. Siedzenie przez 24 godziny na dobę z rodzicami, którzy nie mają zielonego pojęcia o życiu w Lublinie coraz bardziej mnie denerwuje, choć wiem, że to nie ich wina, że zostali wychowani w taki, a nie inny sposób. Rodzice przez całe swoje życie związani są z gospodarstwem, uprawą roli i hodowlą bydła i nie wyobrażają sobie jak to jest pracować przez osiem godzin dziennie w dużej firmie i nie mieć pod swoją opieką ani hektara ziemi. Nie muszę chyba wspominać, że gdy po skończeniu matury powiedziałem im, że wyprowadzam się do Lublina i będę studiował mechanikę na Politechnice Lubelskiej, rodzice nie byli zbyt uszczęśliwieni. Marzyli, by ich jedyny syn zajął się gospodarstwem i z czasem odziedziczył po nich schedę.

Ja wybrałem inną drogę. Skończyłem studia, znalazłem pracę w dużej fabryce i spełniam się zawodowo jako inżynier ds. jakości Lublin. Przez większą część dnia zazwyczaj jestem w pracy, do wynajmowanego mieszkania wracam albo w późnych godzinach nocnych, albo we wczesnych porannych, w zależności od zmiany, na której aktualnie pracuję. Tak bardzo lubię swoje zajęcie, że najchętniej w ogóle nie wychodziłbym z fabryki. Sami rozumiecie, że dwa tygodnie bez pracy, na łonie natury to zupełne zaprzeczenie mojego stylu życia i to zaprzeczenie nie do końca mi odpowiada.

Zostaw komentarz