Większość znajomych mi osób, które podobnie jak ja pracują na dwie różne zmiany preferuje chodzenie do pracy na zmianę poranną, która pozwala na wcześniejszy powrót do domu i spokojny wieczór w domowym zaciszu. Całkowicie rozumiem to podejście, jednak jest ono dobre dla ludzi, którzy mają rodziny, dzieci i inne zobowiązania, z których muszą się wywiązać. Ja, inżynier ds. jakości Katowice i zdeklarowany kawaler wolę pracę na zmianę popołudniową, która pozwala mi wyspać się tak długo, jak tylko mam na to ochotę.
Z doświadczenia wiem, że o wiele mniej awarii i usterek zdarza się na zmianie popołudniowej. Nie wiem co jest tego przyczyną, ale tak już po prostu jest. Oznacza to, że mam mniej obowiązków do realizacji i mniejszy kłopot na głowie. Podczas spokojnej zmiany pospaceruję trochę między poszczególnymi taśmami produkcyjnymi, podotykam tego, posprawdzam to i zobaczę tamto. Jeśli wszystko jest OK, wracam do biura, które współdzielę z drugim inżynierem ds. jakości, pracującym na inną zmianę, wprowadzę wyniki i obserwacje do pamięci komputera i zajmę się papierologią. Jeśli akurat nie mam nic ważniejszego do roboty, czasem zdarza mi się przymknąć oko na kilkanaście minut, jednak nigdy nie zdrzemnąłem się dłużej niż pół godziny.
Po powrocie do domu od razu kładę się spać, bo jestem zarówno zmęczony, jak i po prostu wynudzony. Po takiej dawce pracy serwuję sobie odpowiednią porcję regenerującego snu. Zaciągam rolety i śpię do chwili, w której mój budzik nie oznajmi mi, że pora już wstawać.