Nie ma pracy idealnej

Nie ma pracy idealnej

Wyobraźcie sobie, że od kiedy zostałam inżynierem ds. jakości w rzeszowskiej firmie produkującej wyroby cukiernicze przytyłam ponad dziesięć kilogramów. Moja przemiana materii nigdy nie należała do najlepszych z możliwych, dlatego codzienne próbowanie cukierków i czekoladek oraz kontrolowanie uzyskanych wyrobów z odpowiednimi normami sprawiło, że moja waga ciągle rośnie, mimo, że poza pracą staram się jeść naprawdę mało.

Moi współpracownicy śmieją się, że od momentu zatrudnienia jako inżynier ds. jakości Rzeszów urosłam im w oczach i te ich docinki wcale nie są takie miłe. Inni pracownicy fabryki też mogą jeść tyle słodyczy ile chcą (o ile nie wynoszą nic poza fabrykę) jednak na nich dodatkowe kalorie jednak nie wchodzą. Pewnie związane jest to z faktem, że każdy nowy pracownik linii produkcyjnej na początku kariery tak bardzo przejada się czekoladkami, że później nie może już na nie patrzeć. Ja nie mogę powiedzieć „stop” bo moja praca w znacznej mierze polega na próbowaniu. Co z tego, że też nie mam już zbytniej ochoty na dużą porcję czekolady dziennie, jak po prostu muszę ją wprowadzić do swojego organizmu, żeby móc sporządzić raporty.

Zanim zatrudniłam się na stanowisku inżyniera jakości w firmie cukierniczej pracowałam na tym samym stanowisku pracy, tyle że w firmie produkującej farby i lakiery. Tam nic nie musiałam próbować, jednak praca w ciągłych oparach nie sprzyjała memu dobremu samopoczuciu. W tamtej firmie nabawiłam się migreny, tu nadwagi. Jak widać nie ma pracy idealnej.

Zostaw komentarz