Wczoraj, podczas drogi do pracy byłem trochę nieprzytomny i niewidzącym wzrokiem wpatrywałem się w sunące samochody. Dobrze wiem, że prowadząc samochód należy zachować 100% skupienie, jednak akurat wczoraj nie do końca mi to wyszło. Włączyłem sobie muzykę na cały regulator i nawet nie włączyłem ogrzewania – wszystko po to, by zachować trzeźwość umysłu i nieco się obudzić. Poprzedniego wieczora moja córka zafundowała nam prawdziwy koncert życzeń i darła się przez pół nocy. Zasnęła dopiero około 2.00 w nocy, a mi pozostały wtedy zaledwie 4 godziny snu.
Jadąc samochodem do pracy moje myśli krążyły wokół wielu różnych spraw, niestety żadna z nich nie była związana z prowadzeniem samochodu i zwiększoną czujnością. Gdy samochód jadący tuż przede mną nagle zaczął hamować, zajęło mi o sekundę dłużej niż powinno zorientowanie się w sytuacji i wciskając do dechy hamulce w aucie z piskiem uderzyłem w tył citroena. Wiedziałem, że wina będzie leżała po mojej stronie, bo to ja nie zachowałem odpowiedniej odległości. Wielkie było moje zdziwienie, gdy z citroena wysiadła moja koleżanka z pracy, która w firmie pracuje jako inżynier ds. jakości Kielce. Mimo naszej znajomości nie obyło się oczywiście bez rzucania mięsem w moją stronę i przyjazdu policji. Prosiłem koleżankę, by nie wzywała władz, jednak ta nie dała się namówić. Musiałem ponieść odpowiedzialność za poranny brak skupienia na trasie. Mam nadzieje, że nigdy więcej nie przydarzy mi się podobna sytuacja.