Nóż w plecy

Z całego swojego zawodowego życia najbardziej lubię dni, w których dostaję na swoje konto wypłatę za zeszły miesiąc, piątki o godzinie 15.00 i piątki tuż przed rozpoczęciem bardzo potrzebnego i bardzo wyczekiwanego urlopu wypoczynkowego. Jeśli więc dzisiaj nie jest żaden z trzech wymienionych przeze mnie dni, to na 99% procent jestem w podłym humorze i nie należy się do mnie zbliżać na odległość mniejszą niż zasięg rąk. Mój brak zadowolenia z pracy wziął się stąd, że od kilkunastu lat cały czas pracuję na hali produkcyjnej przy którejś z taśm, a do tego parę miesięcy temu nie udało mi się awansować na inżyniera ds. jakości, co nie byłoby takie straszne, gdyby wymarzonego stanowiska nie zwinął mi sprzed oczu mój najlepszy kumpel z pracy, Leszek.

Leszek nigdy otwarcie nie mówił, że marzy mu się praca inżyniera ds. jakości, inżynier ds. jakości Wałbrzych, dlatego gdy pracodawca ogłosił nabór wewnętrzny na to stanowisko pracy, ani słowem nie pisnął, że ma zamiar wziąć udział w rekrutacji. Ja dniami i nocami paplałem tylko o tym, jak mam zamiar zrobić wrażenie na pracodawcy, co sobą zaprezentować i jak zdobyć posadę inżyniera. Oczywiście wszystkimi przemyśleniami dzieliłem się z Leszkiem, który zazwyczaj stał przy jednym stanowisku pracy ze mną i ochoczo włączał się we wszystkie moje dywagacje. Gdybym wtedy wiedział, że najlepszy kolega skrzętnie zapamiętuje wszystkie moje pomysły na wygranie rekrutacji i za jakiś czas wbije mi swym awansem nóż w plecy, pewnie nawet nie wspomniałbym o swoich planach rozwoju zawodowego. Jak to się mówi, mądry Polak po szkodzie i ja również jestem mądry teraz, zamiast wykazać się sprytnością kilkanaście miesięcy temu. Doświadczenie nauczyło mnie, że nie należy dzielić się swoimi przemyśleniami z kolegami z pracy – z tego nigdy nic dobrego nie wyniknie.

Zostaw komentarz