Aktualnie w mojej firmie prowadzimy nabór na nowego inżyniera jakości, który zajmie się kontrolą produktów wytwarzanych na hali produkcyjnej. Poprzedni inżynier, pan Ja, został awansowany na dyrektora jakości, w związku z czym zwolnił się wakat inżyniera, który musi być dość szybko zapełniony. Nie mogę pozwolić sobie na przestój generujący straty. Dyrektor nie jest w stanie samodzielnie zająć się wszystkimi sprawami jakościowymi, dlatego potrzebny jest nam inżynier ds. jakości Koszalin.
Zgodnie z wszelkimi wymogami na stanowisko inżyniera ds. jakości musiał zostać zorganizowany nabór. Zadanie organizacji rekrutacji zleciłem swojej asystentce, która świetnie zna się na tego typu sprawach. W wyborze nowego inżyniera ma nam również pomóc dyrektor ds. jakości.
Na ogłoszenie skierowane do inżynierów, zamieszczone na jednym z internetowych portali związanych z rynkiem pracy napłynęło ponad 100 ogłoszeń. Z tych stu moja asystentka wybrała najciekawszych kandydatów, którzy zostali zaproszeni na rozmowy kwalifikacyjne.
Oficjalne spotkania z kandydatami rozpoczynają się jutro, a ja już nie mogę doczekać się chwili gdy to wszystko się skończy. Co prawda, jako dyrektor firmy będę brał udział jedynie w ostatnim etapie rozmów rekrutacyjnych, jednak denerwuje mnie organizacja tej rekrutacji i fakt, że burzy ona cały system pracy mojej firmy. Nie lubię procesów rekrutacyjnych, jednak zdaję sobie sprawę, że są one niezbędne.