Jeden z moich synów, Marcel, dostał niedawno pracę inżyniera ds. jakości w Szczecinie. Chciał chyba zachować tę wiadomość w tajemnicy, jednak przede mną, jego matką, nic nie jest w stanie się ukryć. Gdy jak co niedziela Marcel wpadł do nas na odświętny obiad, od razu zauważyłam, że coś dziwnego stało się z moim synem. Do niedawna spokojny i nieco mrukowaty, Marcel nagle otworzył się, zaczął być dowcipny i wesoły. Każda matka dobrze zna swoje dziecko, dlatego taka nagła zmiana wzbudziła we mnie podejrzenia. Przyznam, że pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że syn zażył jakąś substancję pobudzającą do działania i bardzo się tym skojarzeniem wystraszyłam. Ostatnio oglądałam w telewizji jakiś program na temat narkotyków, dlatego wiem co one mogą zrobić z człowiekiem. Nie chciałam tego dla mojego syna, dlatego po obiedzie zawołałam go do kuchni pod pretekstem pomocy przy zmywaniu.
Gdy Marcel zjawił się w kuchni i zabrał za zmywanie, przystąpiłam do ataku. Otwarcie zapytałam co się z nim stało, na co on odpowiedział, że oczywiście nic. Wiedziałam, że kłamie dlatego zaczęłam wypytywać go czy coś brał, zapewniać, że we mnie ma wsparcie i nie musi sobie niszczyć życia narkotykami. Marcel początkowo śmiał się z moich pytań, jednak gdy po pewnym czasie nie udało mu się mnie przekonać, że nic nie brał, zdenerwował się nie na żarty i wykrzyczał, że udało mu się dostać pracę, inżynier ds. jakości Szczecin, ale nie chciał nic powiedzieć, bo chciał nam zrobić niespodziankę na Święta. Momentalnie zrobiło mi się głupio, że przez swoje podejrzenia zmusiłam syna do wydania skrywanej tajemnicy, jednak jednocześnie ulżyło mi, że to nie narkotyki. Mój mały synek dostał pierwszą poważną pracę! Byłam z niego taka dumna!