Uwaga!

Na wczorajszej rozmowie kwalifikacyjnej na stanowisko inżyniera ds. jakości miałem okazję przeżyć jedną z najciekawszych sytuacji w moim życiu. Spotkanie było zaplanowane na godzinę 11.30 i odbywało się w jednym z małych biurowców położonych w centrum miasta. Na rozmowę dotarłem dużo przed czasem, bo nie chciałem ryzykować spóźnieniem. Po prostu kolejne dziesięć minut przesiedziałem w samochodzie i starałem się uspokoić skołatane nerwy. Gdy w końcu zebrałem się na odwagę i wszedłem do biurowca, serce nadal łomotało mi w klatce jak wściekłe.

Zdenerwowanie zmniejszyło się znacznie już podczas samej rozmowy kwalifikacyjnej, kiedy to poczułem, że mam szansę na zatrudnienie. W trakcie jednej z moich lepszych wypowiedzi nagle w całym budynku rozległ się głośny dźwięk – alarm przeciwpożarowy. Przez chwilę wszystkie osoby zgromadzone w sali patrzyły na siebie nieprzytomnie, by za moment dość szybko podnieść się z krzeseł i skierować swe kroki do wyjścia ewakuacyjnego. Byłem zupełnie zszokowany tym, co się działo. W jednej chwili siedziałem za wielkim stołem w sali konferencyjnej i dawałem performens swojego życia, by w następnej biec po schodach do wyjścia, niesiony przez tłum spanikowanych ludzi. Po przybyciu straży pożarnej okazało się, że żadnego pożaru nie było, a jedynie jakiś żartowniś zapalił zapalniczkę bezpośrednio pod czujnikiem dymu. Przez tego głupka nie udało mi się zaprezentować na rozmowie, a praca inżyniera, inżynier ds. jakości Płock, uciekła mi spod nosa.

Zostaw komentarz